Czy potomek wojownika i pogromcy mamutów może poprosić o pomoc?

    Intrygują mnie mężczyźni. Tęsknie za nimi. Za tymi prawdziwymi. Co stało się z mężczyznami? (Oczywiście nie wszystkimi, garstka normalnych się uchowała  i od razu mówię tym normalnym „to nie jest tekst o Was”).

    Potomkowie wojowników wracają do domu i siedzą w fotelach gamingowych (siedziska dla  tych, którzy wiele godzin siedzą i grają na komputerze), przed wielkimi monitorami i toczą wirtualną grę z ludzikami z pikseli, lub wcielają się w ich postaci. To ich „życie”. Realne istnienie, gdzie istnieje prawdziwa żona/partnerka/dziewczyna i ewentualnie dzieci, to dla nich teren zaminowany, niebezpieczny. Relacja z kobietą ich przerasta. Wojują zatem w grze. Tu odnoszą zwycięstwa.


     Spadkobiercy pogromców mamutów maszerują jako kibole na mecz, żeby zrobić zadymę, na wiec neonazistowski, gdzie sobie pokrzyczą w oparach tłumnie wydzielanego testosteronu. I tu czują, że żyją, pseudo-siła nienawiści napina im mięśnie. Ci na pierwszy rzut oka kobiet się nie boją, przecież „baba ma siedzieć cicho i zupę gotować”, byle zupa nie była za słona, bo wtedy… Oni nie wchodzą z kobietą z relację. Oni wchodzą w nią (w jej ciało) wieczorem, potem rozluźnieni zapalają papierosa i idą spać.

     Potomkowie rycerzy siedzą w zbrojach z napiętych mięśni za biurkami w korporacjach, w piątek idą w chocholi taniec z kieliszkiem, aby zapomnieć, po co to wszystko. Jeśli mają fart przy okazji zaliczą szybki i ostry seks. W niedzielę kończą z migreną z syndromem cotygodniowego „blue Monday”. Relacji z kobietą brak. Lub płytka jak kałuża.

     Następcy rodu Adonisów miast pięknie uwodzić niewiasty masturbują się, z ekranu sączy się hardporno. Relacji z kobietą brak.

     Tymczasem…  Spotkałam się niedawno z grupą kobiet. Znam je od kilku lat i zadziwia mnie dynamika ich życia. Są to piękne, mądre, świadome siebie kobiety. Jestem pod wrażeniem ich siły. Są albo formalnie same, albo też samotne w związku, w którym mężczyzna NIE DAJE SIŁY. Nie jest opoką. Nie jest tym, który otacza silnym ramieniem.

     Te kobiety tak samo dobrze radziły by sobie bez mężczyzny. Ba. Może nawet radziły by sobie lepiej. Bo ich mężczyzna, zamiast wpierać, ciągnie je w dół, swoimi depresjami, nierozwiązanymi konfliktami wewnętrznymi, brakiem poczucia wartości jako mężczyzny.

      Czemu one są silne, oni bezsilni? Skąd one czerpią moc? Różnica jest taka, że one POPROSIŁY O POMOC, chodzą na warsztaty, korzystają z terapii i coachingu, tworzą swoje firmy, fundacje, kreują własną rzeczywistość, a przede wszystkim korzystają  z budujących, silnych, wspierających relacji z INNYMI KOBIETAMI.

One sięgnęły po pomoc. Oni nie. 




    


Komentarze

  1. Fajny tekst. :) Ale faktycznie nie o wszystkich, na szczęście.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Proaktywność raz jeszcze

Rób to, co najważniejsze - kolejny krok ku zdrowemu balansowi

Słuchanie jest ważne